Piesza wycieczka na Trzy Korony i Górę Zamkową
Treść
Piesza wycieczka na Trzy Korony i Górę Zamkową
Decyzję o wycieczce podjęliśmy błyskawicznie. Aura za kilka dni miała się zmienić, toteż należało wykorzystać prawdopodobnie ostatnie słoneczne dni jesieni. Wyjście na Trzy Korony i Górę Zamkową zaplanowaliśmy na 6 października.
Wycieczkę rozpoczęliśmy spotkaniem przed szkołą Podstawową nr 1 w Szczawnicy. O godzinie 9.00 wyjechaliśmy busem w kierunku Hałuszowej, a śpiew piosenek i panującą w busie atmosfera zapowiadały udaną zabawę. Dojechaliśmy wreszcie do Hałuszowej skąd wyruszyliśmy pieszo na Trzy Korony, podążając za niebieskim szlakiem. W wycieczce towarzyszyli nam opiekunowie: p. Ewa Ligas, p. Irena Mastalska i p. Józefa Zachwieja oraz p. Tomasz Gabryś – przewodnik i p. Małgorzata Wiercioch – wychowawca.
Droga na Trzy Korony była długa, ale pan Tomasz Gabryś trudy wędrówki umilał nam opowieściami o ciekawych wydarzeniach historycznych związanych z regionem, o tym jak powstawały Pieniny, jaka roślinność znajduje się na terenie parku i dlaczego w środku lasu Pienińskiego Parku Narodowego ogrodzono drzewka.
Po drodze widzieliśmy rydze, które kusiły miłośników grzybobrania, ale doskonale wiedzieliśmy, że będąc na terenie parku nie możemy ich zbierać. Pan Gabryś opowiadał nam także o zasadach obowiązujących na szlaku. My wiele z nich już znaliśmy, a szczególnie jedną, którą bardzo wzięliśmy sobie do serca. Dlatego każdy mijający nas turysta, co najmniej 21 razy odpowiadał „dzień dobry”, bo przecież z każdym turystom spotkanym na szlaku każdy z nas chciał się przywitać. To jednak nie był jedyny powód zainteresowania naszą grupą. W czasie wędrówki niektórzy uczniowie bawili się w „Wyzwania”, toteż nieszczęśliwi turyści pewnie nieraz zastanawiali, dlaczego jeden z uczniów bez celu biega dookoła oddalonego o kilka metrów drzewa. Zaciekawianie wzbudzała także nasza nieograniczona chęć poznawania przyrody, która powodowała, że mała żabka spotkana w lesie stała się obiektem wielu badań i analiz. Oczywiście uczniowie klasy IVa doskonale wiedzą, że nie można krzywdzić żyjątek mieszkających w lesie i swoje obserwacje prowadzili z pewniej odległości. Naturalnie żabie udało się ujść z życiem, chociaż dziwiła się zapewne, czym wzbudziła tak ogromne zainteresowanie, bo przecież, choć była niezwykła, niewiele różniła się od swoich żyjących w mieście kuzynek, spotykanych przez uczniów bardzo często. Po małej żabce przyszedł czas na oglądanie nasion drzew, rozsypanych między kolorowymi liśćmi na ubitej drodze. Niewiarygodne, że to z tak małego ziarenka wyrosły te potężne buki mieniące się ogromem barw w promieniach jesiennego słońca.
Po drodze sami odczytywaliśmy znaki prowadzące nas do celu, mając oczywiście w pamięci wskazówki naszego przewodnika, pana Gabrysia. Szczyt Trzech Koron zdobyliśmy wszyscy, chociaż od wielu z nas wymagało to nie lada odwagi. Po tak wyczerpującej przygodzie należało odpocząć, dlatego niewiele poniżej szczytu postanowiliśmy posilić się nieco i zebrać siły do dalszej wyprawy. Niektórzy z nas zakupili pamiątki, czyli „wszystko to, co nigdy się nie zniszczy, bo jako niepotrzebne nigdy nie zostanie użyte”. Utwierdzeni przez jednego z klasowych filozofów w przekonaniu o długowieczności naszych zdobyczy, wyruszyliśmy w kierunku Góry Zamkowej owianej tajemnicą o losach Świętej Kingi i wielkim skarbie. Bo chociaż wiele legend krąży o wydarzeniach związanych z tym miejscem, to jednak skarb św. Kingi przykuwał największą uwagę młodych odkrywców. Wychodząc po stromych schodkach na platformę znajdującą się w ruinach Pienińskiego Zamku spostrzegawczy poszukiwacze skarbu zobaczyli małą wnękę i to od niej postanowili rozpocząć poszukiwania. Uczucie krążące w okolicy żołądka zmusiło ich jednak do wejścia na platformę, a w czasie posiłku wysłuchali z ogromnym zainteresowaniem legend opowiedzianych przez pana Tomasza. Po wysłuchaniu historii zwiedziliśmy jeszcze ruiny niewielkiego zamku i chcieliśmy już wracać, gdy jeden z naszych odkrywców stwierdził stanowczo, że nie pójdzie stad dopóki nie znajdzie skarbu. Na tak zdecydowane postanowienie pan Gabryś odpowiedział jeszcze jedną legendą i oznajmił, że według niektórych źródeł, skarb znajduje się w starosądeckim klasztorze. Nie wiadomo czy to zniechęcająca informacja o skarbie, czy myśl o czekającym w domu ciepłym obiedzie spowodowały, że zdeterminowany wcześniej odkrywca postanowił jednak dobrowolnie iść z nami i mogliśmy w komplecie wyruszyć w stronę domu. Zmęczeni, ale uśmiechnięci maszerowaliśmy dalej. Tym razem celem było Krościenko n/D, skąd mięliśmy busem wrócić do domu. Nie wiedzieliśmy jednak, że czeka na nas jeszcze jedna niespodzianka. Po drodze zatrzymaliśmy się na rozległej polanie. Tam podzieliliśmy się na cztery zespoły, a pan przewodnik rozdał nam mapy, kompasy i przydzielił zadania. Znowu poczuliśmy się jak poszukiwacze skarbów. Przez kilkanaście minut odczytywaliśmy ukryte na mapach tajemnicze informacje, dyskutując przy tym burzliwie. Wreszcie udało nam się rozwikłać zagadki i mogliśmy opowiedzieć klasie o naszych osiągnięciach. Po nietypowej lekcji orientacji w terenie udaliśmy się do Krościenka i tam przy studni oczekiwaliśmy na przyjazd busa. Byliśmy zmęczeni, ale dobry humor nas nie opuszczał. Nagle p. Irena Mastalska – jedna z opiekunek, powiedziała - „To co? Jutro idziemy na Przehybę?” „Tak”- z entuzjazmem wykrzyknęli wszyscy.
Niestety piątek okazał się deszczowy, a i my nie mogliśmy wyruszyć na kolejną wycieczkę, musieliśmy iść do szkoły. Siedząc w ławkach patrzyliśmy na szare dzisiaj i oblane strugami deszczu Pieniny i wspominaliśmy przygody z ostatniej wyprawy.
Zobacz kilka zdjęć z naszej wycieczki. Niedługo dodamy następne:)
MW